LAURENCE RITTER

Urodziła się w 1971 r. we Francji, ukończyła Instytut Nauk Politycznych w Grenoble, a w  2005 r. obroniła doktorat z socjologii w Paryżu. W zawodzie dziennikarskim wystartowała w 1996 r. – i szybko wybiła się w czasopismach oraz TV France (I Télévision/Canal Plus) jako reporterka i operatorka.

W 2002 r. udała się do Armenii po materiały do swojego doktoratu, który postanowiła poświęcić ormiańskiej diasporze. Z Erywania nadsyłała korespondencje dla francuskich mediów, a także podjęła współpracę z lokalnymi organizacjami społecznymi.
Obecnie pracuje z mężem Maxem Archagiem Sivaslianem nad kolejną bogato ilustrowaną książką, poświęconą wspólnotom ormiańskim rozsianym po całym świecie.

 

 

Laurence Ritter:
Ormiańskie losy.
Historia i przyszłość diaspory

Mojej rodzinie
Mojej babci, Marie-Ann
i mojej córce, Marie-Zabel

 

 

Wstęp

„Upadło tyle imperiów, tyle potężnych i starożytnych narodów zniknęło… a my, mimo wszystko, mimo ludobójstwa, ciągle istniejemy i to od dwudziestu pięciu stuleci”. Tak wypowiedział się na początku naszego wieku duchowny z klasztoru mechitaristów, ormiańskiego zakonu katolickiego położonego na Wyspie Świętego Łazarza na Lagunie Weneckiej.

W dużej mierze na oporze w stosunku do wszelkiej asymilacji oraz długiej historii opiera się ormiańska tożsamość. Ormianie, pierwszy lud nawrócony na chrześcijaństwo, posiadający od V wieku własny alfabet, żyją dziś w większości w diasporze – diasporze obejmującej ogólnie rzecz biorąc uciekinierów z ludobójstwa 1915 roku, zarządzonego i wykonanego przez Imperium Osmańskie i do dziś negowanego przez aktualną Turcję. W 1991 roku upadek Związku Radzieckiego pozwolił na powstanie niepodległej Republiki Armenii i odmrożenie stosunków pomiędzy diasporą i państwem armeńskim.

Na blisko sto lat po genocydzie Ormianie nie są już tylko ofiarami skoncentrowanymi na rozpamiętywaniu masowego mordu i utraty ziemi, zajmowanej przez przodków. Stanowią zespół wspólnot diasporycznych i społeczeństwa ormiańskiego Armenii, które, często w opozycji do siebie nawzajem, tworzą też nowy ormiański świat.

Historia narodu ormiańskiego zaczyna się w okolicach jeziora Wan, gdzie proto-Ormianie zorganizowali się i założyli około V wieku przed naszą erą pierwsze ormiańskie królestwo, królestwo Bijajna, zwane przez Asyryjczyków Urartu . Kolonizując rozległe równiny anatolijskie po granice Kaukazu nawrócili się na chrześcijaństwo w IV wieku naszej ery, co stanowiło prawdziwy akt narodzenia narodu. Ewangelizacja, przede wszystkim akt polityczny, dokonała się nie bez oporu, a w licznych zamieszkach starli się duchowni i wierni pogańskich świątyń z chrześcijańskimi neofitami. Zmagając się z Persami Ormianie nie wzięli udziału w soborze w Chalcedonie w 451 roku, na którym ustalono dogmaty Kościołów chrześcijańskich. W V wieku Kościół ormiański ostatecznie zerwał z Kościołami bizantyjskim i rzymskim, a w 405 roku mnich Mesrop Masztoc dał Ormianom kolejny potężny instrument do budowania narodowej tożsamości – alfabet, który pozwolił na powstanie kościelnej i świeckiej literatury. Własny Kościół, alfabet i język stały się ostoją chrześcijańskości w przestrzeni, w której dominować mieli muzułmanie. Ormianie definiują się od swoich początków poprzez odróżnienie i przeciwstawienie. Od X wieku cierpieli kolejne fale najazdów ze strony ludów turańskich, w tym Turków seldżuckich, które zdeterminowały ich los. Upadek ormiańskiego królestwa Ani w 1064 roku przypieczętował dominację Seldżuków. Począwszy od XIII wieku obszar ten doświadczył również najazdów mongolskich, lecz w mniej niż dwa stulecia swoją dominację narzucili regionowi Osmanie. Cylicja, ostatnie królestwo ormiańskie powstałe w XI wieku, upadła w 1375 roku. W roku 1453 Imperium Osmańskie ostatecznie zastąpiło Bizancjum. Persja, mimo najazdów mongolskich, odzyskała pewną niepodległość w XV wieku i w wieku XVII Szah Abbas wycofując się na południe zabrał ze sobą około pięćdziesiąt tysięcy Ormian, przodków bardzo dziś silnej wspólnoty ormiańskiej w Iranie (szacowanej na dwieście tysięcy osób przed rewolucją islamską w 1979 roku). Zresztą w XVIII wieku Persowie kontrolowali również liczne terytoria zamieszkane w większości przez Ormian, jak Erewań, Nachiczewań, Eczmiadzyn (siedziba ormiańskiego katolikosa) oraz Karabach. W tym górskim ustroniu, gdzie większość populacji stanowili Ormianie, Persowie ścierali się z wyjątkowo niezależnymi i dzikimi wojownikami. Próbowali unikać bezpośrednich konfliktów z lokalnymi panami, mulkadarami, wiecznie skłóconymi i widzącymi w klanie podstawę organizacji społecznej, pozwolili więc, by to terytorium w dużym stopniu rządziło się samo. Z całego historycznego terytorium ormiańskiego Karabach był jedynym, od ukształtowania się Imperium Osmańskiego, obszarem cieszącym się jakąś formą rzeczywistej autonomii – wyjaśnia to, przynajmniej w części, gwałtowność konfliktu, który w latach 1988 – 1994 przeciwstawił sobie Ormian i Azerów walczących o kontrolę nad tą ormiańską enklawą. W przeciągu swojej historii terytorium to nie zostało właściwie nigdy podbite, a zamieszkująca je ludność wypracowała szczególne podejście tak do swojej tożsamości jak i ziemi.

W Imperium Osmańskim Ormianom przysługiwał status zimmich, czyli „niewiernych”, którym gwarantowano ochronę. W wielkich kosmopolitycznych miastach imperium, Konstantynopolu, Smyrnie, lecz również w Kairze stanowili elitę, często bliską władzy osmańskiej, o czym świadczy na przykład powstanie, obok drobnej burżuazji kupieckiej, klasy amirów. Począwszy od wieku XVII, a zwłaszcza w XIX, wielkie europejskie mocarstwa, kreujące się na obrońców chrześcijańskich mniejszości, uzyskały obietnice reformy Imperium Osmańskiego. Pod wpływem misji, jak również dzięki „Konstytucji narodowej” z 1860 roku, ormiański millet  zakładał szkoły, w tym także dla dziewcząt. W tym samym czasie Cesarstwo Rosyjskie weszło w konflikt zarówno z Persją jak i Imperium Osmańskim, w którym stawką było zdobycie wyjścia na Morza Czarne i Śródziemne z jednej strony, a z drugiej kontrola nad Kaukazem. W latach 1828 – 1830 podpisanie serii traktatów sprawiło, że położone na Kaukazie terytoria ormiańskie znalazły się pod dominacją rosyjską. Wielu Ormian z północy opuściło wówczas Imperium Osmańskie, by osiedlić się w Dżawachetii, południowym regionie dzisiejszej Gruzji. Począwszy od lat pięćdziesiątych XIX wieku na Kaukaz dotarł kapitalizm i Ormianie uczynili z Tyflisu swoje centrum gospodarcze, kulturalne i polityczne. W tym właśnie mieście powstała Rewolucyjna Federacja Ormiańska (RFO), czy partia Dasznaków w 1860 roku, podczas gdy w Wanie utworzono partię Armenakan (1885 rok), a w Genewie Hentchak (1887 rok). Partie te zaczęły z zewnątrz pobudzać „ormiański ruch narodowy”, podczas gdy wysiłki na rzecz „odrodzenia ormiańskiego”, zwłaszcza w części osmańskiej, dawały się zauważyć od XVIII wieku.

Słabnięcie Imperium Osmańskiego w połączeniu z szerzeniem się idei politycznych Wiosny Ludów 1848 roku sprzyjało projektowi ormiańskiej autonomii, mającej powstać we wschodnich prowincjach Anatolii. Poszczególne traktaty, jak te z San Stefano czy Berlina z 1878 roku, próbowały znaleźć rozwiązanie trudnej „kwestii wschodniej” nurtującej wielkie mocarstwa od początku XIX wieku. Mimo iż traktaty zawierały obietnice poprawy losu Ormian, w rzeczywistości zamiast poprawy rozpętano masakry zadekretowane przez sułtana Abdülhamida w latach 1894 – 1896 (liczbę ofiar szacuje się na ponad sto pięćdziesiąt tysięcy).

W 1908 roku rewolucja młodoturecka wyniosła do władzy w Imperium Osmańskim Partię Jedności i Postępu (Ittihad), która przyznawała się do hołdowania ideałom Oświecenia. Ormiańska partia Dasznak, która życzyła sobie tej rewolucji, od początku opowiadała się za nową władzą, jednak umiarkowane głosy w partii rządzącej dość szybko ustąpiły pola triumwiratowi, w skład którego wchodzili Talaat Pasza, Enwer i Dżemal. Mimo sojuszu rządu określanego mianem młodotureckiego a partią Dasznak, w 1909 roku w pogromach w regionie i mieście Adana zginęło trzy tysiące ormiańskich ofiar. Władze próbowały zrzucić odpowiedzialność na sułtana, lecz w opinii wielu Ormian masakry dowiodły, że przymierze między Dasznakiem a młodoturecką władzą to iluzja.

Na kilka lat przed wybuchem pierwszego konfliktu światowego wojny bałkańskie przyspieszyły fragmentaryzację Imperium Osmańskiego, która zaczęła się w drugiej połowie XIX wieku. Wielu Turków widziało w niej skutek ingerencji wielkich mocarstw. W następstwie wypowiedzenia wojny w 1914 roku Turcja stała się sojusznikiem Niemiec. Na południu zbuntowały się ludy arabskie, a na północy pojawiały się przypadki zbliżenia między Ormianami z Kaukazu zdominowanego przez Rosjan a Ormianami z Imperium Osmańskiego.

Wiosną 1915 roku dekretem rządu tureckiego postanowiono deportować wszystkich Ormian z prowincji wschodnich do dzisiejszej Syrii. 24 kwietnia 1915 roku doszło do wielkiej obławy w Stambule, w wyniku której deportowano elitę ormiańską miasta – kompozytora Komitasa, lekarzy, dziennikarzy, adwokatów i profesorów. Deportacja w prowincjach zaczęła przybierać na sile. Dokonano egzekucji na większości mężczyzn służących w armii tureckiej. Po drodze do Dir al-Zur na pustyni syryjskiej, gdzie zbierano deportowanych, konwoje spotykały najgorsze okrucieństwa. Poza żandarmami tureckimi, wchodzącymi w skład konwojów, zadanie ich „nadzorowania” powierzono także wypuszczonym z więzień pospolitym przestępcom. W rzeczywistości po drodze prowokowali oni masakry. Część plemion kurdyjskich systematycznie atakowało i łupiło konwoje, zabijało na oślep, gwałciło i uprowadzało młode kobiety, eksterminowało dzieci i starców. Tych, którzy mimo wszystko dotarli na syryjską pustynię stłoczono w obozach o przerażająco wysokim wskaźniku śmiertelności, podczas gdy innych, którym udało się przeżyć, czekały dokonywane stopniowo egzekucje na miejscu.

Turcja wciąż nie zgadza się na określenie tych faktów mianem genocydu. Uznaje masakry, do których doszło w czasie wojny podczas deportacji zadekretowanej ze względów bezpieczeństwa i szacuje liczbę ofiar na od trzystu do pięciuset tysięcy. Wyniki prac historycznych świadczą jednak, że w czasie deportacji zmarło od miliona dwustu tysięcy do miliona pięciuset tysięcy z dwóch i pół do trzech milionów Ormian, którzy mieszkali w Imperium Osmańskim, jak również, że mieliśmy do czynienia z dobrze przemyślanym planem eksterminacji. Czy u źródeł deportacji leżał zamiar eksterminacji, czy do eksterminacji doszło z powodu deportacji, nie zmienia to skutku i kwalifikacji tych faktów jako ludobójstwa, zgodnie z definicją zawartą w Konwencji ONZ mówiącej o tej zbrodni. Przypomnijmy ponadto, że uznanie za „ludobójstwo” sprawia, że zbrodnia ta nie ulega przedawnieniu.

Deterytorializacja, której doświadczyli ocaleńcy wygnani ze swej odwiecznej siedziby, przyniosła w konsekwencji powstanie „wielkiej diaspory”. Ci, którym udało się uciec przed deportacją lub przypadkiem znajdowali się w pobliżu linii frontu turecko-rosyjskiego, udali się na Kaukaz – około dwieście tysięcy osób towarzyszyło wycofującej się armii rosyjskiej. Ci, którzy dotarli na pustynię w Syrii, a tam wymknęli się epidemiom i zbrodniom popełnianym w obozach, w których stłoczono resztki deportowanych, znaleźli się następnie w Damaszku i Aleppo. W większości były to kobiety i dzieci. Inni zawdzięczali życie pomocy miejscowej ludności kurdyjskiej lub tureckiej bądź przejściu na islam. Innych jeszcze, zwłaszcza kobiety i dzieci, zabrały jako niewolników plemiona kurdyjskie lub arabskie. W większościowo kurdyjskich regionach Anatolii, podobnie jak w regionie Dir al-Zur w Syrii, gdzie kończyła się trasa konwojów, do dziś jeszcze żyją potomkowie tych, którzy się nawrócili. Część z nich uległa całkowitej asymilacji, lecz wielu przechowało z pokolenia na pokolenie świadomość bycia Ormianinem.

 

Recenzja

książki pani dr Laurence Ritter
„Ormiańskie losy. Historia i przyszłość diaspory”

 
Książka jest skróconą wersją rozprawy doktorskiej, którą pani Laurence Ritter obroniła w paryskiej szkole wyższej EHESS w 2005 r. Praca zajmuje się najnowszymi dziejami emigracji ormiańskiej w aspekcie socjologicznym. Emigracja ta ma ogromne znaczenie choćby ze względów ilościowych: większość Ormian mieszka poza granicami Republiki Armenii. Autorem przekładu na język polski jest doktorant UW, Radosław Stryjewski.

Książka składa się z obszernego wstępu, trzech części (I – „Przestrzeń diaspory”, II – „Armenia”, III – „Rekonstruowanie samego siebie:) oraz wniosków i bogatej bibliografii. Pani Laurence Ritter swą wiedzę czerpie, oczywiście, nie tylko z tekstów pisanych, ale w równej mierze z badań ankietowych i kwestionariuszowych, które prowadziła na terenie samej Armenii, jak i w wielu ośrodkach diaspory ormiańskiej. Mieszka w Erywaniu. Działa w tamtejszym Kaukaskim Instytucie Medialnym współpracując jednocześnie z Radio France Internationale i portalem Caucase.com.

Autorka doskonale się orientuje w materialnych i duchowych problemach rozdzielonego na dwie części narodu ormiańskiego. Naród ten wykazuje duże zróżnicowanie językowe: na emigracji (z wyjątkiem Iranu) dominuje język zachodnioormiański, natomiast ludność samej Armenii i Ormianie irańscy posługują się językiem wschodnioormiańskim. Wynika to z wielowiekowego podziału kraju na Armenię Zachodnią (którą władali Turcy) i Armenię Wschodnią (dawniej pod panowaniem perskim a potem także rosyjskim – do odzyskania niepodległości w 1991 r.). Mimo różnicy językowej naród ormiański zachowuje zdumiewającą odporność na procesy asymilacyjne w warunkach emigracji i charakteryzuje się silnym poczuciem odrębności (i godności) narodowej wypływającym z 2500 lat bytu narodowego, 1700 lat chrześcijaństwa oraz 1600-letniej tradycji własnego alfabetu i piśmiennictwa.

Pani Laurence Ritter wiele miejsca w swej książce poświęca problemowi ludobójstwa, którego ofiarą padła w czasie I wojny światowej ogromna większość ludności ormiańskiej zamieszkałej w Turcji. Ta sprawa ciąży w nieprawdopodobnie silny sposób na świadomości ormiańskiej z racji braku uznania, przez wszystkie dotychczasowe władze tureckie, owego ludobójstwa, kojarzonego głównie z 1915 rokiem, za fakt. Negacjonizm turecki jest powodem trwałego napięcia między dwoma narodami, które w latach 1980. doprowadziło zrozpaczonych Ormian z tajnej organizacji ASALA do aktów terroryzmu. Autorka nie boi się tego trudnego tematu, starając się go naświetlić z maksymalnym obiektywizmem.

W I. części książki przedstawione są po kolei środowiska ormiańskie (dawniej nazywano je „koloniami”) mieszkające w takich krajach jak: Liban, Gruzja, USA, Francja, Rosja i Turcja. W II. części mowa jest o problemach niepodległej Republiki Armenii, gdzie szczególnym czynnikiem oddziałującym na zachowania ludzkie i stan umysłów jest ogromna bieda, która znaczną część ludności tego kraju gnębi nieprzerwanie po takich nieszczęściach, jakimi były: trzęsienie ziemi z 1988 r., a potem (wprawdzie zwycięska, ale krwawa) wojna z Azerbejdżanem o Górski Karabach (lata 1993-94).

W części III. autorka przedstawia tzw. „przebudzenie” ormiańskiej pamięci zbiorowej w latach 1970. i aktywizację starań Ormian o międzynarodowe uznanie ludobójstwa z 1915 r. za fakt. Należyte naświetlenie znalazły w książce Laurence Ritter bardzo ważne a rzadko opisywane wydarzenia związane z 50. rocznicą tej tragedii. Chodzi o masowe, nielegalne demonstracje, do jakich doszło w stolicy Armeńskiej SRR, Erywaniu, w 1965 r. Demonstracje te zachwiały władzami  sowieckiej republiki i wymusiły na nich wyrażenie zgody na budowę niezwykle ważnych symboli jedności narodowej: kompleksu architektonicznego upamiętniającego w Erywaniu ofiary ludobójstwa z 1915 r. oraz monumentu historycznego w Sardarapacie przypominającego zwycięstwo armii niepodległej Armenii z lat 1918-20 nad tureckim najeźdźcą.

Niezwykle cenne są rozważania autorki nad prawnymi, moralnymi i psychicznymi aspektami problemu ludobójstwa (rozdziały zatytułowane: „Śmierć jako fundament kategorii my”, „Ofiara wobec negacji”, „Pamięć i historia”). Pani Laurence Ritter nie ogranicza się do przedstawienia faktów „ormiańskich” i do ich wnikliwej interpretacji. Pisze także o „sprawiedliwych” Turkach, takich jak historyk, prof. Taner Akczam, czy pisarz-noblista Orhan Pamuk, którzy mieli odwagę powiedzenia swym rodakom, że zbrodnie popełnione na Ormianach w 1915 r. obciążają sumienie narodu tureckiego i wymagają zadośćuczynienia.

Ważne są też ciekawe paralele, snute przez autorkę, między losem emigracji żydowskiej i ormiańskiej (oba narody mają obecnie nie tylko diasporę ale także swoje niepodległe państwa).

Walory omawianej tu książki są oczywiste: ogromny, mało znany materiał, wnikliwie przeanalizowany. Na szczególne uznanie zasługuje rzetelne i wszechstronne spojrzenie na całokształt konfliktów ormiańsko-tureckich.

Braków praca pani Laurence Ritter ma niewiele. By nie być jej całkowicie jednostronnym apologetą przytoczę jeden przykład (str. 127 otrzymanego wydruku tłumaczenia polskiego). Początek bajek ormiańskich (cytowany tu w postaci wschodnioormiańskiej: linum e, czi linum, co znaczy dosłownie: „bywa, nie bywa”) nie daje podstaw do daleko idących uogólnień, które autorka wyprowadza z tej formuły, bowiem jest to tzw. kalka językowa czyli (niemal) dosłowne tłumaczenie formuł rozpoczynających bajki tureckie (Bir warmysz, bir jokmusz) i perskich (Jeki bud, jeki nabud) o znaczeniu: „coś było, czegoś nie było” (i dalej: „był sobie...”).

W bibliografii jest tylko jedna pozycja w języku ormiańskim. Pozostałe to prace  wyłącznie w językach: francuskim i angielskim. Nie zostały wykorzystane opracowania w językach: niemieckim i rosyjskim. Szkoda, że autorka nie poświęciła żadnego rozdziału nowej fali emigracji ormiańskiej do Polski, chociaż jej liczebność ocenia wysoko: na 50-100 tys. osób (w tabeli cytowanej za opracowaniem Howannesa Ajwazjana na str. 8 Wstępu). Ale można w związku z tym wyrazić nadzieję, że polscy i ormiańscy badacze lukę tę wypełnią mnożąc publikacje na ten temat.

Mimo drobnych zarzutów, jakie przecież każdej monografii postawić by można, książka pani Laurence Ritter jest, w przekonaniu niżej podpisanego armenisty, pracą o kapitalnym znaczeniu, którą można bez wahań określić jako PODSTAWOWĄ LEKTURĘ dla wszystkich osób interesujących się Ormianami. Stanowi kopalnię wiadomości o podstawowych problemach współczesnej Armenii i  ormiańskiej diaspory.

prof. dr hab. Andrzej Pisowicz
Uniwersytet Jagielloński
 
P.S. Pomijam w tym tekście zarzuty pod adresem polskiego tłumaczenia recenzowanej książki, które – być może – uda się jeszcze uwzględnić w ostatnim stadium przygotowań do druku. Mam na myśli np. błędy typu: Dasznak jako nazwa partii. W rzeczywistości „dasznakami” określa się członków partii o nazwie „Dasznakcutiun” (czyli „Sojusz”). Są też zniekształcenia transkrypcji ormiańskich nazw własnych wynikające częściowo z faktu, że tłumacz nie zna języka ormiańskiego i ulega wpływowi transkrypcji francuskiej w jej popularnym ujęciu, bazującym m.in. na różnej od polskiej wymowie tzw. „r” grasseyé.

 

 

sponsorzy i partnerzy:
    Materiały publikowane na stronie są własnością Fundacji Ormiańskiej KZKO
    Kopiowanie bez zgody Fundacji jest zabronione.